Z nudów podczas pobytu u teściów w Kielcach zacząłem grzebać w telefonie. Trafiłem na
aplikacja plinko i pomyślałem: „co mi tam, spróbuję”. Najpierw totalnie bez oczekiwań, ale po paru minutach złapałem flow. Fajne w tej grze jest to, że nie trzeba być mistrzem strategii. Rzucasz kulkę, patrzysz, jak przeskakuje i... czasem się udaje. A jak się nie uda? No trudno – próbujesz dalej. Wciągające, ale nie frustrujące. I to mi najbardziej odpowiada.